If you're seeing this message, it means we're having trouble loading external resources on our website.

Jeżeli jesteś za filtrem sieci web, prosimy, upewnij się, że domeny *.kastatic.org i *.kasandbox.org są odblokowane.

Główna zawartość

Tragedia wspólnego pastwiska

The tragedy of the commons occurs when goods are rival but not excludable. In this video, we explore the intuition, and consequences, behind such goods.  Stworzone przez: Sal Khan.

Chcesz dołączyć do dyskusji?

Na razie brak głosów w dyskusji
Rozumiesz angielski? Kliknij tutaj, aby zobaczyć więcej dyskusji na angielskiej wersji strony Khan Academy.

Transkrypcja filmu video

Załóżmy, że mamy trzy małe stawy. To jest staw A, to jest staw B, a to jest staw C. I załóżmy, że ten pierwszy staw – własność prywatna – należy do… należy do Ala, ten staw należy do Carol… to własność Carol, natomiast ten środkowy staw – zdaje się, że nazwaliśmy go B – jest własnością wspólną; stawem publicznym, dostępnym dla wszystkich. Dostępny dla wszystkich. Dostępny dla wszystkich. I załóżmy, że oboje – Al i Carol – są wędka… Chyba trzeba powiedzieć, że Carol jest wędkarką. Oboje lubią łowić ryby i tym zarabiają na życie. Al w swoim stawie ma jakieś ryby i po trochu je łowi w tym jego własnym stawie, ale stara się nie łowić za często, bo nie chce wytrzebić swoich ryb. Odławia tylko tyle, ile musi, by mieć środki na utrzymanie. Nie łowi zbyt dużo, żeby ryby w jego stawie po prostu nie wyginęły. Stara się nie łowić zbyt dużo – i Carol tak samo. Też ma ryby we własnym stawie i z nich się utrzymuje. Łowi je i sprzedaje oraz żywi się nimi. Uważa jednak, żeby nie łowić zbyt dużo, bo wie, że jeśli się to robi, może nie urodzić się nowe pokolenie ryb. Tu, w publicznym stawie, też są ryby. Tu też są ryby. Narysuję je na pomarańczowo. W tym publicznie dostępnym stawie też są ryby. Uśmiechają się, ale chyba niedługo przestaną. Co będzie dalej? W tym publicznym stawie może łowić każdy. Al może uznać… Załóżmy, że jest tylko dwoje ludzi, choć oczywiście na świecie jest ich więcej. Al może uznać: „Lepiej oszczędzać mój staw. Będę w nim łowił tylko tyle, ile mogę bez ryzyka. Resztę potrzebnych mi ryb złowię w publicznym stawie, bo tam mogę łowić do woli.” Być może nawet chciałbym uniknąć wytrzebienia ryb w tym stawie, ale to, że ja przejmuję się stanem tego stawu, może nie mieć znaczenia, bo przyjdą tu inni ludzie, którzy nie będą się tak przejmować jak ja. Jeśli będę się hamował, mogę nie złowić mojej porcji ryb, bo przyjdą inni i odłowią wszystkie. Skoro istnieje taki publicznie dostępny staw, to wszyscy okoliczni mieszkańcy – Al, Carol i być może inni ludzie – powiedzą: „Będę tu łowił, odniosę pewną korzyść, i nawet jeśli złowię zbyt dużo, to i tak na tym skorzystam, bo na krótką metę będę miał dużo ryb, a koszty tego wytrzebienia – polegające na tym, że później będzie mało ryb albo wcale – rozłożą się po równo na wszystkich. Mamy więc sytuację, w której… ponieważ nikt nie jest ani właścicielem tego terenu, ani nie pilnuje tego jeziora (nazwijcie to jak chcecie), to istnieje racjonalny… (bo racjonalny nie zawsze znaczy dobry) istnieje racjonalny powód do nadmiernego łowienia. Dlatego łowią zbyt dużo. Jednakże robiąc to wszyscy wyjdą na tym źle, bo zniszczą zasoby tego stawu. To zniszczy zasoby… zniszczy zasoby tego stawu. Tego stawu pośrodku. Ta koncepcja – że jeśli istnieje publicznie dostępny obszar, albo zasób, w tym przypadku staw, którego koszty dzielą się na wszystkich, a korzyść odnoszą konkretni ludzie, to powstaje sytuacja sprzyjająca nadużywaniu tego wspólnego zasobu – nosi nazwę „tragedii wspólnego pastwiska”. Tragedia… Tragedia wspólnego pastwiska. W przykładzie, który przedstawiłem, tym wspólnym pastwiskiem jest staw, nadmiernie używany przez wędkarzy. Istotą tragedii jest to – już o tym wspomniałem – że nawet jeśli Al pomyśli: „Muszę się hamować. Nie będę tyle łowić, żeby nie wytrzebić tu ryb.”, to potem powie: „Ale jeśli ja tego nie zrobię, zrobią to inni. Nie ma sensu się hamować.” Wszyscy inni będą myśleć tak samo i ryby w stawie zostaną wytrzebione. Klasycznym przykładem tragedii wspólnego pastwiska, od którego wzięła się nazwa, były wspólne łąki. Było dokładnie tak samo. Jeśli to jest moje prywatne pastwisko, gdzie wypasam moje krowy i owce, to czyjeś prywatne pastwisko, gdzie wypasa swoje krowy i owce, natomiast to jest wspólne pastwisko, gdzie każdy może wypasać krowy i owce, to – tak jak z łowieniem – ludzie czują pokusę, by pozwolić swoim krowom i owcom tak wyeksploatować pastwisko, że już nie odrośnie. Koszty takiego zachowania poniosą wszyscy inni, a korzyść – przynajmniej na krótką metę – odniesiecie… odniesie osoba, która wyeksploatuje to pastwisko. Może nawet powie: „Nie tylko ja go używam. Wszyscy go używają, więc nie zwalajcie winy na mnie.” Jak można zapobiec tragedii wspólnego pastwiska? Jak miejscowe władze, samorząd albo grupa ludzi mogą zapobiec zniszczeniu takiego wspólnego zasobu? Jeden ze sposobów to oczywiście sprywatyzowanie tego terenu. Jeśli jest własnością państwa, władze mogą sprzedać go w przetargu osobie prywatnej, a ona będzie pobierała opłaty. Albo, jeśli władze chcą utrzymać własność, mogą wydawać pozwolenia. Zatem w tej sytuacji można wydawać pozwolenia. Można ogłosić, że jeśli ktoś łowi odpowiedzialnie, to będzie mógł dziennie odłowić powiedzmy, ryby o wartości 200 dolarów, i ustalić koszt pozwolenia na 150 dolarów, aby ludzie chcieli je kupować. W ten sposób można też ograniczyć wielkość połowów. Na przykład zatrudnić ekologa, który by pilnował, żeby nie zostało wydanych zbyt wiele pozwoleń… zbyt wiele pozwoleń na ten staw. I to się stosuje. Aby pójść na polowanie, trzeba mieć pozwolenie. Aby łowić w wielu miejscach, trzeba mieć kartę wędkarską. Nawet na biwakowanie trzeba mieć pozwolenie, bo teren się niszczy. Ludzie depczą rośliny, wyrzucają śmieci – ich nadmiar może zniszczyć kemping. Najlepszym – bo najczęstszym – sposobem na tragedię wspólnego pastwiska jest… Najlepszym sposobem na uniknięcie tragedii wspólnego pastwiska jest system pozwoleń.