If you're seeing this message, it means we're having trouble loading external resources on our website.

Jeżeli jesteś za filtrem sieci web, prosimy, upewnij się, że domeny *.kastatic.org i *.kasandbox.org są odblokowane.

Główna zawartość

Średniowieczny podręcznik

Dr Erik Kwakkel i dr Beth Harris rozmawiają o średniowiecznym podręczniku arytmetyki: Boethius, De institutione arithmetica, z około 1100 r. (Holenderska Biblioteka Narodowa, Haga,  MS 78 E 59). Ze specjalnymi podziękowaniami dla Eda van der Vlista, Kuratora Działu Średniowiecznych Manuskryptów, Królewska Biblioteka, Holenderska Biblioteka Narodowa. Stworzone przez: Beth Harris i Steven Zucker.

Chcesz dołączyć do dyskusji?

Na razie brak głosów w dyskusji
Rozumiesz angielski? Kliknij tutaj, aby zobaczyć więcej dyskusji na angielskiej wersji strony Khan Academy.

Transkrypcja filmu video

W Bibliotece Królewskiej (bibliotece narodowej Holandii) w Hadze oglądamy XI-wieczny rękopis, popularną w ówczesnej edukacji książkę matematyczną. Podręczniki, zwłaszcza z tamtego wczesnego okresu, nie są zbyt wyszukane. Książka ma tysiąc lat, a wszystko w niej wygląda znajomo! Typowa księga średniowieczna. Dla wysokości 1 szerokość wynosi 0,7. To proporcje stosowane obecnie w Europie. W USA formaty są inne. W średniowieczu wyznaczono zatem doskonałe proporcje. Występują różnice. Są książki węższe i szersze. To nie druk. Ktoś ręcznie wpisał tekst. Czuję to, patrząc na atrament. To manuskrypt, z łacińskiego "manuscripta" (pisane odręcznie). Widać, że litery pisano po kolei, po jednej; każda składa się z kresek. Litery nie pisano jednym ruchem, lecz po kawałku. Ta księga jest dziełem zawodowca. Trudna praca! Pisać mógł tylko zawodowiec. Ktoś nauczony pisania, i to nie tylko tym tzw. stylem książkowym. Obowiązywało formalne podejście. Pisanie tym stylem wymagało nie tylko wiedzy, ale też doświadczenia. Pewne rzeczy w tej księdze zdziwią kogoś, kto zna tylko książki współczesne. Brak strony tytułowej. - Nie ma nazwy wydawcy. - Ani daty, ani miasta. Nic! - Nie ma nawet tytułu. - Fakt. Ludzie wiedzieli, co to jest. Z pierwszych wersów wynikało, że to konkretny tekst Boecjusza. Później zaczęła się pojawiać tzw. rubryka. To tytuł napisany na czerwono, u góry. Z niego wywodzi się dzisiejsza strona tytułowa. To nie papier, lecz skóra krowy lub cielęcia. Biegały po łące, aż zrobiono z nich książki. Ktoś zdjął skórę zwierzęcia i rozciągnął ją. Rozpiął na drewnianej ramie, po uprzednim nasączeniu ługiem i innymi substancjami. - Ług wypalał sierść. - W większości. Resztki włosów i mięsa usuwano ręcznie. - Trwało to kilka miesięcy? - Tygodni, ale gdy skryba czy mnich kupował taki pergamin, musiał go jeszcze przygotować. Były różne rodzaje pergaminu. Umiesz rozpoznać ten? To książka do nauki. Takie rzeczy często pisano na pergaminie pośledniej jakości. Sytuacja z podręcznikami była taka jak dziś: kupowano najtańsze. Bo chodzi o informacje, a nie o luksusowy przedmiot. Księgi do kościoła, np. ewangeliarze eksponowane na ołtarzu, zwykle były napisane pięknym pismem, iluminowane, na wybornym pergaminie. Iluminowano rzadko. Księga z barwnymi ozdobami i złoceniami była rarytasem! Pergamin składano i łączono po kilka arkuszy. Tak, to były tzw. kodeksy. Powstawały ze składanych kart. Dłuższe arkusze składano na pół. Cztery takie złożone karty tworzyły jeden kodeks. Tego rodzaju księga miała ich 4-5. Dłuższe teksty, jak Biblia, wymagały kodeksów 20-30. Skryba je łączył. Tu dobrze widać, że to zwierzęca skóra. Zostały resztki sierści... To nie najlepszy pergamin: żółtawy, z przebarwieniami. Białe plamy przeplatają się z żółtymi. To nie był dobry materiał! Tutaj widzimy krawędź zwierzęcej skóry. Należało ją przyciąć! To z oszczędności. Skóry były drogie. A podręcznik nie musiał wyglądać dobrze. Wyobrażam sobie, jak skryba zanurzał gęsie pióro w kałamarzu i pisał bardzo ostrożnie, żeby nie zrobić kleksa. Nad jedną książką pracowano miesiącami! Bardzo długo trwa wytworzenie takiego materiału, i wygładzenie go, żeby dało się po nim pisać. No i litery składają się z różnych elementów... Np. "m" nie pisano tak jak my teraz, bo pióra nie ciągnięto w górę. Trzeba było zrobić trzy pociągnięcia w dół. Tworzenie takich kodeksów wymagało licznych zabiegów. Robiono otworki w marginesach... - ...przykładano liniał... - i kreślono linie. W tym przypadku, co również wskazuje, że rękopis powstał w XI w., linie nie są narysowane, lecz odciśnięte. Takiego liniowania prawie nie widać. Linie wyciskano ostrym narzędziem, czasami na całym kodeksie od razu. Naciskano zamknięty kodeks. Wgłębienia zostawały na każdej karcie. W późniejszym okresie, w latach 30. i 40. XII wieku, metoda się zmieniła. Linie nanoszono ołowianym rysikiem. Były szare. Mówisz, że to książka edukacyjna. Wówczas nie istniały jeszcze uniwersytety, ale w klasztorach uczono czytania i pisania, gramatyki, retoryki, łaciny... Taką księgę przepisywał skryba. Mógł robić to sam albo z innymi w skryptorium lub w celi. Albo dwaj mnisi pracowali w swoich celach. Stosowano podział pracy. Jak dziś! Zauważyłam tekst na marginesach. Tę stronę główny skryba zapisał brązowym atramentem. Albo on, albo ktoś inny napisał na czerwono rubrykę (od łacińskiej nazwy czerwieni). Dopiski na marginesie zrobił zapewne czytelnik. Widać tu małe przekreślone "L". Skrót łacińskiego "vel", oznaczającego "albo". Ktoś chyba porównywał tekst z innym na ten temat i odmiennie zinterpretował ten fragment. - Dlaczego czerwień? - Bo od razu rzuca się w oczy. Mówi: "Patrz tutaj, bo zaczyna się coś nowego". Tak jak inicjał. To pomaga czytelnikowi odnaleźć potrzebny fragment. Wyobraźmy sobie skrybę kopiującego księgę w celi lub w skryptorium. Ma przed sobą wzór. Księgę, którą przepisuje. Zatem raz po raz patrzy w tę księgę przed sobą i przepisuje po pół zdania, aż przeniesie cały tekst.