If you're seeing this message, it means we're having trouble loading external resources on our website.

Jeżeli jesteś za filtrem sieci web, prosimy, upewnij się, że domeny *.kastatic.org i *.kasandbox.org są odblokowane.

Główna zawartość

Gustav Mahler: II Symfonia. Komentarz Gilberta Kaplana — film z polskimi napisami

Chcesz dołączyć do dyskusji?

Na razie brak głosów w dyskusji
Rozumiesz angielski? Kliknij tutaj, aby zobaczyć więcej dyskusji na angielskiej wersji strony Khan Academy.

Transkrypcja filmu video

[Gilbert Kaplan] Niewiele muzycznych dzieł miało swoją premierę w tak trudnych warunkach, jak II Symfonia Gustava Mahlera. Sprzedaż biletów była nowością, musiał więc sfinansować koncert z własnej kieszeni a żeby wypełnić salę, rozdano darmowe bilety studentom i muzykom. Również przeprowadzanie prób było problematyczne. Mahler był dyrygentem w Hamburgu, ale koncert odbywał się w Berlinie. Dyrektor nie pozwalał mu omijać przedstawień, więc musiał zadyrygować operę, o północy przejechać samochodem do Berlina, rano poprowadzić trzygodzinną próbę, wrócić z powrotem by zadyrygować operę, i powtórzyć to wszystko kolejnego dnia. Na domiar złego, straszliwy ból migrenowy dopadł go na chwilę przed rozpoczęciem koncertu, ale zawlókł się na podium i zmusił się do dyrygowania, a to, co się wtedy wydarzyło, jest transcendentalnym momentem w muzyce. Ludzie byli świadkami nie tylko muzyki, ale wręcz prawdziwego dzieła stworzenia. Krytycy, jak zawsze, zaatakowali Mahlera, ale do dzisiaj, publiczności są porywane radością, tragizmem, pełnym życia opowiadaniem Mahlera. To potężne dzieło, pięcioczęściowe. Bardzo długie, trwające półtorej godziny, z wielką orkiestrą ponad stu muzyków, oraz ogromnym chórem i dwoma solistami. Historia powstania Symfonii "Zmartwychwstania", jak dziś się ją nazywa, jest jedną z najbardziej fascynujących w historii muzyki. Powstawała sześć lat, kawełek po kawałku. Pierwsza część, "Totenfeier", opowiada o śmierci. Mahler tłumaczy, że dzieje się podczas pogrzebu, na którym żałobnicy konfrontują się z pytaniami: "Jaki był sens jego życia?" "Dlaczego musiał cierpieć?" "Czy życie jest tylko straszną, niepoważną grą?" Mahler powiedział, że każdy kto zada sobie takie pytania, musi kiedyś na nie odpowiedzieć i sam poda swoją odpowiedź w ostatniej części. Zajmie mu jednak aż pięć lat, żeby powrócić do pisania tej symfonii. Dlaczego? Po pierwsze, problem z treścią dzieła. Pamiętajmy, pierwsza część jest o pogrzebie, jak dalej poprowadzić taką opowieść? Przecież pogrzeb zazwyczaj kończy opowiadanie. Dodatkowo, możliwe, że tak zareagował na dość okrutne odrzucenie przez sławnego dyrygenta, Hansa von Bulowa. Zwrócił się do Bulowa, gdyż chciał go przekonać że "Totenfeier" jest świetnym dziełem, lecz Bulow po wysłuchaniu stwierdził, że jest okropne. Powiedział, "jeżeli to jest muzyka, to a nie wiem, czym muzyka jest". Mahler był zdewastowany. Ale po pięciu latach, spróbował jeszcze raz i chciał skomponować drugą część, ale że nie mógł wymyślić niczego nowego, wykorzystał starszy pomysł, temat napisany pięć lat wcześniej - urocza, wręcz mozartowska, taneczna druga część powstała w ten sposób. Taneczna muzyka kontynuuje historię, lecz jak może to zrobić, skoro pierwszą częścią jest pogrzeb? Trudno to dobrze zaargumentować. Więc Mahler użył retrospekcji. "Druga część jest momentem nostalgii", powiedział, "wspomnieniem wspólnego szczęscia dzielonego ze zmarłym". Próbował napisać trzecią część, lecz znów się zaplątał, więc powrócił pisać pieśni, jedyne dzieła, które komponował poza symfoniamii. Jedna z pieśni, "Des Antonius von Padua Fischpredigt" to cyniczna historia o świętym Antonim z Padwy, który, gdy zastaje kościół pustym, idzie nad morze i udziela kazania rybom. Ryby słuchają, po czym wracają do pływania, tutaj metafory grzechu. Atrament jeszcze nie wysechł, gdy Mahler rozwiązał swój problem z trzecią częścią śmieszną piosenką o rybach. Natychmiast przekowertował pieśń w trzecią część symfonii. Tym razem jednak, jak mówił Mahler, muzyka opisuje wykrzywiony świat, do którego powracamy po marzycielskiej drugiej części, więc życie wydaje się pozbawione sensu. Muzyka krzyczy z bólu. Ta część zbliża się bardzo blisko do muzycznego wyrażenia depresji. Próbuje pisać czwartą część, nie ma pomysłów, więc pisze więcej pieśni. "Urlicht" jest kolejną pieśnią, którą napisał o niewinnej wierze. Nie pomyślał, gdy pisał tę pieśń, że mogłaby być w symfonii, to miał być osobny utwór. Nieoczekiwanie wstawił ją jako czwartą część. Prawdziwie odkrywcze, Mahler był pierwszym kompozytorem, który wziął całą pieśń i dodał ją jako część symfnii. Pieśń kończy się z niezachwianą wiarą: "Mój Pan oświetli mi ścieżkę do życia wiecznego". Mahler bierze się za finał, znów nie może pisać, więc przerywa pisanie na sześć miesięcy, aż do śmierci i pogrzebu Hansa von Bulowa, dyrygenta, który twierdził, że "Totenfeier" był bezwartościowy. Jeżeli przez uwagi Bulowa Mahler stracił wiarę w siebie, jego śmierć zapaliła go do pracy twórczej. Podczas uroczystości pogrzebowych chłopięcy chór śpiewa chorał zmartwychwstania i Mahler zajduje rozwiązanie swojego problemu. Mówi, że nagle doznał oświecenia, stało się to, na co czekają wszycy artyści. Zmartwychwstanie jest odpowiedzią na pytania dotyczące życia i śmierci, które zadał w pierwszej części. Pędem udał się do domu, by zacząć pisać. Program Mahlera na finał jest niezwykły. Jest to zobrazowanie końca świata, Mahler zapowiada, że sąd ostateczny jest blisko. Ale w jego wizji dnia ostatecznego nie ma żadnego sądu, żadnych kar, tylko obezwładniająca miłość. Chór świętych zaprasza dusze do nieba, śpiewając: "Aufersteh’n, ja aufersteh’n", "Zmartwychwstanie, tak, zmartwychwstanie" I właśnie tak Mahler, z bólem migrenowym, zaprezentował swoją kompozycję. Wysłuchanie tego dzieła po raz pierwszy, jak Mahler mówił, było dla niego jakby usłyszenie dźwięków nie z tego świata, których mocy nikt nie może uciec. Myślę, że i Ty się z tym zgodzisz, gdy zaczniemy słuchać burzliwych wiolonczel i kontrabasów rozpoczynających tę niezwyką symfonię.